fbpx

Pomóżmy Oliwce

Uprzejmie informujemy, iż w najbliższą sobotę w trakcie rozgrywania derbowego meczu pomiędzy MKS a Pogonią będzie organizowana zbiórka pieniędzy na leczenie 5 letniej Oliwki, która dzielnie zmaga się z chorobą nowotworową – siatkówczakiem.

Apelujemy do wszystkich Kibiców wybierających się na sobotnie derby o wsparcie inicjatywy i przekazywanie środków pieniężnych zbierającym wolontariuszom.

Liczy się każda złotówka, liczy się każde wsparcie, liczy się dobre serce.

Oliwce można też pomóc:

  • dokonując wpłaty na rachunek Fundacji: 65 1060 0076 0000 3380 0013 1425 z dopiskiem: 4973 Oliwia Wieczorek darowizna,
  • wysyłając SMS o treści S4973 na nr 72365 – koszt SMS 2,46 zł brutto, w tym VAT.

Aby pomóc zapraszamy również do odwiedzenia strony fundacji Siepomaga.pl: TUTAJ.

Ze strony internetowej Fundacji pochodzi również tekst poniżej oraz zdjęcia Oliwki.

Oliwka ma tylko 5 lat, a za sobą cztery chemioterapie, cztery chemie dotętnicze; nowotwór pozbawił ją włosów, zębów, wzroku w jednym oku i beztroski dzieciństwa, które zamiast w przedszkolu mija na oddziale onkologii. To miejsce, gdzie nie powinno trafić żadne dziecko. Mijają miesiące, a guzy nie znikają; Oliwka jest cieniem siebie. Mamo, włoski mi odrosną, ja tylko muszę wyzdrowieć – Oliwka przytula się do zapłakanej mamy. Nie wie, że cena za jej życie i zdrowie jest kosmiczna, a jej spełnienie zależy od tego, czy tysiące osób poruszy los jej, małej dziewczynki, walczącej z rakiem.

Oliwka nie odstępuje mamy na krok – pani Kasia samotnie wychowuje ją i dwójkę starszych dzieci. Tata Oliwki nie interesuje się jej losem, więc dziewczynka i dwójka jej starszego rodzeństwa są dla ich mamy całym światem. Nikt nie przypuszczał, że to kruche szczęście wkrótce roztrzaska nowotwór, wkradając się w życie rodziny jak cień, chwytając w swój śmiertelny uścisk najmłodsze dziecko. Siatkówczak, nowotwór złośliwy oczu, atakuje tylko dzieci poniżej piątego roku życia, jakby specjalnie wybierając najbardziej bezbronnych, których iskrę życia można zgasić tak łatwo jak płomyk świecy.

Dramat zaczyna się niewinnie – w lutym lewe oczko Oliwki zaczyna uciekać w jedną stronę. Rozbieżny zez – martwi się mama i zabiera Oliwkę do okulisty. Ten każe im natychmiast jechać do szpitala. Zez jednego oka okazuje się nowotworem złośliwym, który zdążył zająć już 1/3 lewego oka Oliwki, a drugie obsypać guzami. W lewym oku zajął ciało szkliste, pozbawiając Oliwkę wzroku. Informacja o śmiertelnej chorobie dziecka jest jak cios, który spada na mamę nagle, pozbawia tchu, rzuca na samo dno, gdzie jest tylko rozpacz i ciemność. Kiedy lekarz powiedział mi, jaka jest diagnoza i czy mam jakieś pytania, nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa – opowiada mama dziewczynki. Nic nie pamiętam, byłam jak w transie, z oczu płynęły mi łzy.

Z okulistyki Oliwka trafia na onkologię, pod kroplówką z niezwykle silną chemią – nowotwór jest agresywny, wymaga wytoczenia ciężkiego arsenału broni. Oliwka źle znosi leczenie. Po pierwszym cyklu chemii wypadają jej wszystkie włoski. Po drugim przestaje jeść, widać jej wszystkie żebra, skóra przybiera kolor papieru. Chemia jest za silna dla organizmu takiej małej dziewczynki – lekarze zmniejszają dawkę, mimo to po trzecim cyklu stan zdrowia Oliwki znacznie się pogarsza. Zaczyna cierpieć na małopłytkowość, pojawiają się siniaki, krwotoki z nosa, wypadają zęby. Po czwartym cyklu jest już tak źle, że Oliwce trzeba przetaczać krew.


Lekarze podejmują decyzję o zastosowaniu melfalanu – chemii podawanej dotętniczo. Ryzyko zgonu, udaru, białaczki – czarne litery listy możliwych skutków ubocznych wirują mamie przed oczami. Zwykła chemia jednak nie działa, a nowotwór nieprzerwanie atakuje oczka Oliwki, rzucając dziewczynkę w świat mroku i strachu. Guzy w prawym oku udaje się wyciszyć, w lewym nowotwór nieustannie postępuje. Pierwsze podanie melfalanu wraz z iniekcją do ciała szklistego nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Przy drugim, z karmoplatyną, lekarze zaczynają sugerować usunięcie oka. Jest kolejna wznowa, wracają do punktu wyjścia. Przy trzecim podaniu występują komplikacje, Oliwka nie może wybudzić się z narkozy. Czwarte następuje pod koniec września.

Nie wiadomo, dlaczego chemia nie działa, dlaczego nowotwór ciągle powraca. Ile jeszcze może znieść taka malutka dziewczyna? Oliwka widzi na oko, które ma być usunięte – „mamo, ja ciebie widzę, ale taką zachrypniętą!” – woła, zakrywając prawe oczko. Decyzja o amputacji jednak zapada. Ale nowotwór zaatakował nie jedno oczko, ale dwa. Jeśli guzy uaktywnią się też w drugim oczku, co jest bardzo możliwe, Oliwka już na zawsze pogrąży się w ciemności. Rak odbierze jej dzieciństwo, a potem wzrok – nie zobaczy już twarzy mamy ani kolorowych bajek. Chemia nie działa, więc jeśli nowotwór będzie postępował, mogą pojawić się przerzuty – do mózgu, do kości, wszędzie. A jeśli siatkówczak jest spowodowany uszkodzeniem genu, oznacza to, że istnieje ogromne ryzyko, że życie Oliwki spróbują też zabrać inne nowotwory. Ta mała dziewczynka walczy nie tylko o wzrok, ale o życie.

Czy jest jakikolwiek sposób na to, żeby rak w końcu zniknął, żeby Oliwka miała takie życie jak normalne, zdrowe dziecko? Mama patrzy na swoją córeczkę, która jest wspomnieniem siebie przed choroby, która po półrocznym leczeniu jest tak chuda i blada, jakby miała za chwilę zniknąć. Postanawia szukać pomocy. Rodzice innych dzieci z siatkówczakiem kierują ją do nowojorskiej kliniki, gdzie dzieci z całego świata leczy dr Abramson, lekarz specjalizujący się w leczeniu nowotworów oczu. Oliwka dostaje kwalifikację do leczenia, czeka na nią klinika w Stanach. Mama wie, że tam leczy się poważne przypadki takie jak Oliwki, że dzieciom, skazanym w innych państwach na amputację oka i ślepotę, ratuje się oczka i wzrok. Że chemia tam stosowana to nie sam melfalan, ale mieszanka składników i że jest 98% szansy, żeby uratować oczko i wzrok Oliwki i pokonać raka. Kwota za leczenie jest jednak astronomiczna dla samotnej matki, wychowującej trójkę dzieci.

Wierzymy jednak, że życie Oliwki jest bezcenne, bo życie każdego dziecka jest wartością, której nie powinno się określać w złotówkach, ale w magicznych chwilach i uśmiechach. Oliwka lepiej zna onkologię niż przedszkole, zamiast wesołych zabaw zna łzy, które płynęły, gdy dzieci śmiały się z jej łysej główki, zamiast radości zna ból i krzyk, odbijający się echem wśród szpitalnych ścian. Każda złotówka, która dla niektórych znaczy tak niewiele, dla Oliwki jest wszystkim, kolejną cegiełką, która pozwala zbudować mur, chroniący ją przed koszmarem ciemności. Po raz kolejny stańmy razem i uratujmy życie tej dziewczynki, dając jej świat, który nie pachnie chemią i śmiercią, ale nadzieją – bo ta nadzieja to my.

 

napisał/